tala1992 |
Wysłany: Śro 22:08, 25 Paź 2017 Temat postu: |
|
Przykro mi. Podobnie się czułam jak na moich rękach odeszła moja Zającówna (4 letnia królinka) mimo długiego leczenia nie udało się (było raz lepiej, raz gorzej) przed jej odejściem wychodziłam z gabinetu weterynaryjnego ze łzami radości bo weterynarz powiedział że już jest lepiej, że ropień się trochę uspokoił i nie ma aż tyle ropy a tu nagle budzi mnie dziwny dźwięk, wstałam a moja Zającówna leży na boku i kopie, gdy tylko wzięłam ją na ręce od razu się uspokoiła, jak gdyby nie chciała być sama w tej chwili. Do tej pory ryczę jak o niej piszę i w dalszym ciągu jestem na siebie wściekła że to wszystko moja wina, mimo, ze od jej śmierci minęło AZ 5 lat. Nie wiem ile jeszcze będę sobie pluć w brodę, że to ja źle ją karmiłam, że jej dieta nie była taka jak powinna, że mogłam zrobić coś więcej, i jak teraz widzę jak zajmowałam sie Zającówną (choć wtedy myślałam że jej niczego nie brakuje) a jakie warunki (choć też nie idealne) mój Lucek to mam wrażenie, że chyba nigdy nie pogodzę się z jej stratą)
Zwierzęta mają jedną wade. Za szybko odchodzą! |
|
Marcin |
Wysłany: Pon 6:49, 23 Paź 2017 Temat postu: TIGER |
|
Dzień dobry. Z tego co czytam widzę że nie jestem sam w śród cierpiących. Pozegnalem 3 tyg temu mojego kochanego aniołka. To było takie niespodziewane. Mam wyrzuty sumienia.Ale czy słusznie? Nie umiem sobie z tym poradzić. Dzień za dniem i płacz 😢😢. Mój aniołek przestał chodzić na tym Nie łapki. Ale żeby dokładnie zdiagnozować co tak naprawdę dolega trzeba było wykonać rezonans,magnetyczny. Dzień się zaczął od wykapania moje aniołka no bo na rezonans trzeba być czystym. Wszystko zapowiadało się idealnie. Do momentu kiedy nie dostał zatrzyszku na spanie podczas badania. Polozylismy go na łóżku. A po 10 minutach stało się coś co zatrzymało moje życie. On przestał oddychać, stanęło mu serduszko. Intubacjia nie pomogła. Straciłem mojego najlepszego przyjaciela. Nie umiem się z tym pogodzić jest mi źle ciężko na sercu i wyrzuty sumienia. Nie umiem się pozbierać po jego stracie.. Umarła we mnie cząstka mojego serca tak jak by ktoś rękę,mi odciął. Mam chwilę ze chciałbym zasnąć i się nie obudzić. Mam 38 lat miałem go 11-lat i nie,potrafię dalej bez niego żyć. Płacz ból i tęsknota jest nie do zniesienia. Śpij mój aniołku. Moje serce krwawi A rana,w nim pozostanie do końca moich dni. |
|